Jest dobrze, chyba odzyskuję wiarę w swoje siły i możliwość zrzucenia zbędnych kilogramów. Od czasu ostatniego posta hardo ograniczam posiłki - czasem jem dosłownie jeden mały dziennie, a czasem trochę więcej ale nigdy nie dochodzę do 1000kcal, a tym bardziej nie przekraczam. Co prawda cały czas obawiam się wejścia na wagę, wydaje mi się że schudłam ale to jeszcze nie TEN czas na sprawdzenie rezultatów na wadze, nie chce się zawieźć. Najbardziej szczęśliwa jestem jednak dlatego, że pare razy miałam napad i w odpowiedniej chwili potrafiłam się powstrzymać, tak - POTRAFIŁAM zatrzymać falę obżarstwa! Niestety ostatnio trochę się u mnie dzieje, przez co jestem dosyć zestresowana. Zawsze w takich momentach jadłam... Jak na razie się trzymam, ale boje się, że pewnego dnia nie wyrobię. Ale cóż, cieszę się chwilowymi, małymi kroczkami do przodu ;) Mam nadzieję, że u Was tez lepiej :*
Jako inspiracje:
http://becomingnothing.tumblr.com/
http://hhipb0nes.tumblr.com/
czwartek, 19 kwietnia 2012
piątek, 13 kwietnia 2012
14
Długo mnie tu nie było. Przez tą hmmm chyba ponad miesięczną przerwę nie było ze mną dobrze. Obżarstwo, tabletki i depresja z tym związana przeplatała się z całkowitą obojętnością. W pewnym momencie pomyślałam, że już całkowicie przestałam dbać o to co jem i czy tyję. Potem dotarło do mnie, że nigdy nie przestane o to dbać, TO już za bardzo wryło się w moje codziennie myślenie. Podczas tej przerwy chyba z pięć razy zbierałam się do diety, ale za każdym razem wszystko pieprzyłam, całkowicie tym faktem nie zdziwiona, bo zdążyłam się już przyzwyczaić, że nawet przed samą sobą nie potrafię pokazać 'że umiem być silna'. Przełom nastąpił przedwczoraj wieczorem po kolejnej fali obżarstwa, które dało mi bardzo do myślenia. Wczorajszy dzień przeżyłam tylko na małej porcji bigosu, dzisiejszy dzień planuje przeżyć na wodzie i kawie, ewentualnie zjeść coś małego, nie przekraczając 300kcal. Czuję, że znowu mam siłę. Najgorszy zawsze jest ten pierwszy dzień. Trzymajcie się :*
poniedziałek, 5 marca 2012
sobota, 3 marca 2012
12
Bulimia to prawdziwy zabójca. Gdybym tylko mogła chciałabym z tego wyjść... Był okres czasu kiedy wymiotując chudłam, niszczyłam się od środka, co dawało mi poczucie ulgi. Za wszelką cenę starałam się w tym tkwić licząc na to, że dzięki bulimii osiągnę wreszcie cel wymarzonej wagi. Rezultat był jednak inny. Prawda jest taka, że większość bulimiczek nosi rozmiar 38-40. Nikt nie wie, że dziewczyny te męczą się psychicznie bo, w porównaniu do anorektyczek, nie widać po ich ciele, że mogłyby mieć jakiekolwiek problemy żywieniowe. Ostatnimi czasy przestałam wymiotować bo wiem, że gdy to zrobię to chwilę potem i tak zajrzę znów do lodówki. Błędne koło. Efekt jojo gwarantowany. Nie wiem jak z tego wyjść, a najgorsze jest to, że skończyły mi się pomysły co do motywacji i tkwię w tym wszystkim nie licząc się z konsekwencjami, jestem obojętna. To mnie wreszcie zniszczy, wiem o tym.
Co robicie gdy wydaje wam się, że wszystko się wali? Bierzecie sprawy w swoje ręce czy może zostawiacie sprawy aby potoczyły się swoim własnym torem?
środa, 22 lutego 2012
11
Od ostatniego posta dużo się nie zmieniło, cały czas jem, przestałam już to nawet kontrolować bo wiem, że nie podołam. Dziś pół dnia spędzone praktycznie na kawie, kefirze i kilku marchewkach. Wieczorem przyjazd do domu i oczywiście jedzenie... Zaczęłam się zastanawiać czy aby przypadkiem nie wmawiam sobie że 'nie potrafie przestać'. Zamiast się zmobilizować, nie jeść bądź zapchać się jakimś owocem/warzywem/wodą wychodzę z założenia, że i tak do owego zmobilizowania nie zmuszę swojego organizmu. Po dzisiejszym obżarstwie czułam się tak źle, zarówno fizycznie i psychicznie, że miałam ochotę pobiec do apteki i kupić bisacodyl na przeczyszczenie. Nie zrobiłam jednak tego, prawdopodobnie z czystego lenistwa, wolałam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, wprowadzając się w jeszcze większą depresję. Postanowiłam wziąć kąpiel. Leżałam w wannie dobrą godzinę i myślałam. Od 3 tygodni jestem z M. w związku co cholernie podnosi mnie na duchu i wprowadza w dobry nastrój. W szkole idzie ok, nie licząc faktu, że matura się zbliża a ja dużo nie robię, ale wiem że w końcu usiądę do tych książek, zepne dupę i sie nauczę. Prawdopodobnie rzucę modeling, ale już się z tym pogodziłam. Wbrew pozorom dzięki M. jestem teraz szczęśliwa. Więc jeśli jestem szczęśliwa to czemu to robię? Czemu się obżeram? Leżąc w wannie, a teraz czytając wasze posty, w których piszecie, że dobrze wam idzie, postanawiam po raz n-ty wziąć się w garść. Nie wiem czy się uda, nie chce znowu robić sobie samej złudnych nadziei, ale na pewno chcę spróbować. Od jutra.
poniedziałek, 20 lutego 2012
10
Nie jest dobrze. Postanowiłam dziś zrobić głodówkę. Wytrzymałam pół dnia po czym zdecydowałam się na zjedzenie jogurtu z musli. I od tego się zaczęło. Jedzenie a właściwie chęć na nie jest jakaś fala, zaczyna się od małego kawałeczka, a z czasem nie można przestać. Od jakiegoś czasu wiem, że jest we mnie więcej z bulimiczki niż anorektyczki. Chciałabym opisac to uczucie kiedy cholernie chce przestac jeść, a nie potrafię. Moje znajome się dziwią - przecież to nie problem po prostu odłożyć dane jedzenie na bok. NIE PROBLEM. No właśnie, dla wszystkich to jest jebany NIE PROBLEM, szkoda tylko, że ja tego tak nie postrzegam. Dziś po południu wcale nie zjadłam dużo - jogurt z musli, paczka marchewek i na koniec 3 bułki mleczne. Te bułki mnie trochę zirytowały więc zaczęłam ćwiczyć - spociłam się, zmęczyłam, minęło gryzące sumienie. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to że kilkanaście minut temu wróciłam z kuchni w której dobrałam się lodówki. Jak sobie pomyślę o tym co jadłam, nachodzi mnie obrzydzenie. Ten tłuszcz, ten sos, to mięso... Czy ja na prawdę nie potrafię już normalnie funkcjonować?
Dajcie mi takie ciało, pls
Dajcie mi takie ciało, pls
niedziela, 19 lutego 2012
9
Nie było mnie tu tydzień bo po ostatnich komentarzach z waszej strony typu 'gratuluje efektów diety' kolejny post mógłby was zawieźć. Otóż ostatniego dnia diety pękłam. Ni z tego ni z owego dostałam napadu. Wszystko zwymiotowałam ale po tym wszystkim leżałam na łóżku i czułam się jak wielkie gówno, jak ktoś kto nie potrafi zapanować ani nad swoim życiem, ani nad samym sobą. Postanowiłam wziąć się w garść i dać wam znać jak tylko się u mnie poprawi. Niestety sie nie poprawiło i ten tydzień należał do bardzo nieudanych. Boję się wejść teraz na wagę bo wiem, że to co tam zastanę jeszcze bardziej mnie zdołuje :/ Od jutra idę drugi raz na tą dietę, koniec tego, trzeba doprowadzić to ciało do porządku i jakiejś równowagi. Mam nadzieję, że się ogarnę. Oprócz tego trzymam kciuki, że i u was jakoś leci! Trzymajcie się dziewczyny :*
sobota, 11 lutego 2012
8
Dziewczyny, dieta działa ;) Dziś rano na wadze zobaczyłam 55,3kg ;) motywację mam teraz ogromną bo przynajmniej widać efekty. Najgorsze jest odchudzanie kiedy nic w naszym ciele się nie zmienia, wtedy się irytujemy i ją przerywamy, po czym zaczynamy znowu --> efekt jojo.
Moja dieta opiera się na takiej zupie gotowanej z samych warzyw. Tą zupę można jeść ile razy się chce dziennie bo praktycznie im więcej jej się je, tym bardziej się chudnie. Oprócz tego już po pierwszych dwóch dniach traci sie ochotę na słodycze, nie chodzi się głodnym, a się chudnie. Czasem tylko jak zaglądam do lodówki to mam ogromną ochotę na zwykły naturalny jogurt z jakimś błonnikiem, ale nie mogę, co doprowadza mnie do szału :/ Ale dzisiaj już szósty dzień, więc jutro kończe dietę. Zrobię 2 dni przerwy i zaczynam od nowa :)
A! i w trakcie tej diety alkohol ZAKAZANY
Moja dieta opiera się na takiej zupie gotowanej z samych warzyw. Tą zupę można jeść ile razy się chce dziennie bo praktycznie im więcej jej się je, tym bardziej się chudnie. Oprócz tego już po pierwszych dwóch dniach traci sie ochotę na słodycze, nie chodzi się głodnym, a się chudnie. Czasem tylko jak zaglądam do lodówki to mam ogromną ochotę na zwykły naturalny jogurt z jakimś błonnikiem, ale nie mogę, co doprowadza mnie do szału :/ Ale dzisiaj już szósty dzień, więc jutro kończe dietę. Zrobię 2 dni przerwy i zaczynam od nowa :)
A! i w trakcie tej diety alkohol ZAKAZANY
poniedziałek, 6 lutego 2012
7
Tamten tydzień nie należał do najlepszych jeżeli chodzi o odchudzanie, ale powróciłam z motywacją ;) Pomogła mi moja mama, która dowiedziała się od swojej znajomej o pewnej diecie i powiedziała mi o niej. Dziś mam pierwszy dzień tej diety, podobno można schudnąć na niej 3-5 kg w tydzień. Jest to dieta opracowana przez lekarzy i skierowana do osób otyłych, które muszą natychmiast schudnąć, bo ich tusza powoduje problemy kardiologiczne. Jestem pozytywnie nastawiona i jestem pewna, że wytrzymam cały ten tydzień. Pochodzę też na siłownię i w niedziele zobaczymy efekty. Może wreszcie coś się ruszy i zrzucę co nie co ;)
Trzymajcie się :*
Trzymajcie się :*
poniedziałek, 30 stycznia 2012
6
Wszystko się psuje. Ferie się skończyły więc ograniczyła mi się możliwość chodzenia na siłownię. Jak jestem w szkole albo po za nią to wszystko jest ok, staram się nie jeść, a jesli już to jakaś sałatka, ale jak przychodzę do domu to dopada mnie chęć najzwyklejszego w świecie zapchania się. Jeszcze do niedawna miałam napady tylko gdy byłam zła, smutna, zirytowana czy w inny sposób zawiedziona czymś. Teraz nie potrzebuję powodu żeby zajrzeć do lodówki. Dociera do mnie, że nie ma już nic co mogłoby mnie zmotywować do pilnowania ścisłej diety i nie obżerania się. Fakt, że jestem modelką i MUSZĘ dbać o linię przestał na mnie działać już dawno. Fakt, że koleżanki potrafią spiąć dupe i zrzucić choćby nędzne 3kg, wzbudza we mnie tylko zazdrość ale też nie motywuje. Żarty ojca, który często widzi mnie jak podjadam, jeszcze bardziej doprowadzają mnie do szału. Nie ma NIC co by mnie zmotywowało. Potrafię wyżyć na diecie kilka dni, tydzień, ewentualnie dwa, ale potem przychodzi ten cholerny dzień kiedy wszystko się jebie. Myślę sobie wtedy, że ok, od jutra zaczynam znowu, tym razem na serio. Jezu, nawciskałam sobie już tego kitu tyle, że aż żal mi samej siebie. Ehh, mam nadzieję, że u Was chociaż lepiej.
sobota, 28 stycznia 2012
5
Siłownia, dieta, imprezy i późne chodzenie spać jednak dają rezultaty. Dziś rano na wadze zobaczyłam 56,3kg. Automatycznie motywacja do dalszego odchudzania wzrosła. Trzymam kciuki i za Was! <3
środa, 25 stycznia 2012
4
Pękłam. Wiedziałam, że coś za długo jest pięknie. Zjadłam to co nie powinnam, o tej godzinie co nie powinnam i w ilości, której nie powinnam nawet brać pod uwagę. 2 dni z rzędu. Najgorsze jest to, że często dobieram sie do jedzenie kiedy mi się nudzi. Niesamowite jak jedząc ta nuda zostaje zabita. Szkoda tylko że 10 minut później czuję sie gruba, obżarta i ponownie znudzona. Ehh. Ale nie mam zamiaru się poddać bo wiem, że wcześniej były efekty (zeszłam do 57,2kg). Teraz dosłownie boję się wejść na wagę. Biorę sie jednak znowu za siebie i puszczam w niepamięć te 2 nieszczęsne dni. Niedługo wychodzę z domu i prawdopodobnie wrócę do niego dopiero w bardzo późnych godzinach, na dodatek przez cały ten czas będę zajęta --> nie będzie nudy --> nie będzie obżarstwa --> wracam do diety. Trzymajcie się i wy i nawet jak zjebiecie to pozbierajcie się i zaczynajcie od nowa ;)
IDEALNA
IDEALNA
niedziela, 22 stycznia 2012
3
Nienawidzę niedziel ale biorąc pod uwage fakt, że czeka mnie jeszcze tydzień wolnego od szkoły, da się przeżyć. Niestety matura się zbliża i zdałam sobie sprawę, że jeszcze sporo nauki przede mną... Oprócz tego dzisiaj rano weszłam na wagę i było 58,2kg - 1kg mniej ;) To zawsze coś, więc teraz pozostaje mi czekać na kolejne rezultaty.
Jako inspiracja na caaały kolejny tydzień:
Anja
a także świetna piosenka Nosowskiej - miłość przedstawiona na przykładzie bulimii, wsłuchajcie się w tekst!
piątek, 20 stycznia 2012
2
Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć w miarę do udanych. Zakończyłam go na ok. 900kcal, nie jest to bardzo dobry wynik ale będę starała się go ograniczać. Ponadto wykupiłam karnet na siłownię i dziś byłam tam pierwszy raz. Niesamowite uczucie kiedy czujesz że o to w tym momencie spalasz tłuszcz, który tak cholernie doprowadza cię do szału. Do domu wracałam szczęśliwa wierząc, że częste chodzenie na siłownie pomoże mi schudnąć co nie co i wyrzeźbić ciało. Pieniądze wydane na karnet motywują do tego aby tam chodzić. Boję się tylko tego co będzie po feriach kiedy zacznie się szkoła i przygotowanie do matury. Liczę na to, że czas na siłownię zawsze się znajdzie.
Przed chwilą zjadłam też kilka kromek pieczywa chrupkiego czyli ok.100kcal. Jestem zła bo zrobiłam to po godz.19, po której jeść nie powinnam, ale idę też za chwilę na imprezę więc szybko to spalę.
Życzę wam wszystkim udanego weekendu! <3
Przed chwilą zjadłam też kilka kromek pieczywa chrupkiego czyli ok.100kcal. Jestem zła bo zrobiłam to po godz.19, po której jeść nie powinnam, ale idę też za chwilę na imprezę więc szybko to spalę.
Życzę wam wszystkim udanego weekendu! <3
czwartek, 19 stycznia 2012
początek
Ciężko jest osiągnąć idealną perfekcję do której każda z nas - kobiet - dąży. Niestety w dzisiejszych czasach wyznacznikiem, a może lepiej - 'określnikiem' jest nasza budowa ciała i to jak się ubieramy. Na każdym kroku widzimy dziewczyny pełne kompleksów, często niepotrzebnych. Wiem jak to jest, ponieważ sama taka jestem. Odchodząc od jednego kompleksu, znajduję drugi. Od ponad dwóch lat jestem na etapie 'odchudzanie'. Z początku wszystko pięknie: cel - zostać modelką - osiągnięty. Ale jak to zwykle bywa, nie wszystko jest idealne. Tak było i tym razem. Świat mody wymaga, wciąga, krytykuje, podnosi ego tylko po to żeby za chwilę zrównać je z ziemią. Problemy z wagą miałam od zawsze, jednak to w modelingu, w którym zaczęłam czuć na sobie presję bycia chudą, przybrały na znaczeniu. Bulimia, anoreksja, jeden wielki kompleks, nieskończone 'od jutra się ogarniam i idę na dietę' oraz 'znowu zjebałam, jestem do dupy'. Tak to ja, i pomimo, że w moim życiu nie zaszła jakaś niezwykle znacząca zmiana to mam nadzieję (po raz n-ty) że od jutra będzie lepiej. Cel: zrzucić 9kg, które przybyło mi podczas wakacji (a właściwie kontraktu który dostałam w chińskiej agencji modelek) i pierwszych miesięcy po powrocie do Polski. Cel 2: po zrzuceniu 9kg zejść poniżej 50kg. Cel 3: wreszcie czuć się chuda, piękna i silna, by przetrwać to wszystko, co do tej pory mnie pokonywało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)