poniedziałek, 30 stycznia 2012

6

Wszystko się psuje. Ferie się skończyły więc ograniczyła mi się możliwość chodzenia na siłownię. Jak jestem w szkole albo po za nią to wszystko jest ok, staram się nie jeść, a jesli już to jakaś sałatka, ale jak przychodzę do domu to dopada mnie chęć najzwyklejszego w świecie zapchania się. Jeszcze do niedawna miałam napady tylko gdy byłam zła, smutna, zirytowana czy w inny sposób zawiedziona czymś. Teraz nie potrzebuję powodu żeby zajrzeć do lodówki. Dociera do mnie, że nie ma już nic co mogłoby mnie zmotywować do pilnowania ścisłej diety i nie obżerania się. Fakt, że jestem modelką i MUSZĘ dbać o linię przestał na mnie działać już dawno. Fakt, że koleżanki potrafią spiąć dupe i zrzucić choćby nędzne 3kg, wzbudza we mnie tylko zazdrość ale też nie motywuje. Żarty ojca, który często widzi mnie jak podjadam, jeszcze bardziej doprowadzają mnie do szału. Nie ma NIC co by mnie zmotywowało. Potrafię wyżyć na diecie kilka dni, tydzień, ewentualnie dwa, ale potem przychodzi ten cholerny dzień kiedy wszystko się jebie. Myślę sobie wtedy, że ok, od jutra zaczynam znowu, tym razem na serio. Jezu, nawciskałam sobie już tego kitu tyle, że aż żal mi samej siebie. Ehh, mam nadzieję, że u Was chociaż lepiej.

sobota, 28 stycznia 2012

5

Siłownia, dieta, imprezy i późne chodzenie spać jednak dają rezultaty. Dziś rano na wadze zobaczyłam 56,3kg. Automatycznie motywacja do dalszego odchudzania wzrosła. Trzymam kciuki i za Was! <3


środa, 25 stycznia 2012

4

Pękłam. Wiedziałam, że coś za długo jest pięknie. Zjadłam to co nie powinnam, o tej godzinie co nie powinnam i w ilości, której nie powinnam nawet brać pod uwagę. 2 dni z rzędu. Najgorsze jest to, że często dobieram sie do jedzenie kiedy mi się nudzi. Niesamowite jak jedząc ta nuda zostaje zabita. Szkoda tylko że 10 minut później czuję sie gruba, obżarta i ponownie znudzona. Ehh. Ale nie mam zamiaru się poddać bo wiem, że wcześniej  były efekty (zeszłam do 57,2kg). Teraz dosłownie boję się wejść na wagę. Biorę sie jednak znowu za siebie i puszczam w niepamięć te 2 nieszczęsne dni. Niedługo wychodzę z domu i prawdopodobnie wrócę do niego dopiero w bardzo późnych godzinach, na dodatek przez cały ten czas będę zajęta --> nie będzie nudy --> nie będzie obżarstwa --> wracam do diety. Trzymajcie się i wy i nawet jak zjebiecie to pozbierajcie się i zaczynajcie od nowa ;)

                                                   IDEALNA


niedziela, 22 stycznia 2012

3

Nienawidzę niedziel ale biorąc pod uwage fakt, że czeka mnie jeszcze tydzień wolnego od szkoły, da się przeżyć. Niestety matura się zbliża i zdałam sobie sprawę, że jeszcze sporo nauki przede mną... Oprócz tego dzisiaj rano weszłam na wagę i było 58,2kg - 1kg mniej ;) To zawsze coś, więc teraz pozostaje mi czekać na kolejne rezultaty. 
Jako inspiracja na caaały kolejny tydzień:
Anja 


 a także świetna piosenka Nosowskiej - miłość przedstawiona na przykładzie bulimii, wsłuchajcie się w tekst!


piątek, 20 stycznia 2012

2

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć w miarę do udanych. Zakończyłam go na ok. 900kcal, nie jest to bardzo dobry wynik ale będę starała się go ograniczać. Ponadto wykupiłam karnet na siłownię i dziś byłam tam pierwszy raz. Niesamowite uczucie kiedy czujesz że o to w tym momencie spalasz tłuszcz, który tak cholernie doprowadza cię do szału. Do domu wracałam szczęśliwa wierząc, że częste chodzenie na siłownie pomoże mi schudnąć co nie co i wyrzeźbić ciało. Pieniądze wydane na karnet motywują do tego aby tam chodzić. Boję się tylko tego co będzie po feriach kiedy zacznie się szkoła i przygotowanie do matury. Liczę na to, że czas na siłownię zawsze się znajdzie.
Przed chwilą zjadłam też kilka kromek pieczywa chrupkiego czyli ok.100kcal. Jestem zła bo zrobiłam to po godz.19, po której jeść nie powinnam, ale idę też za chwilę na imprezę więc szybko to spalę.
Życzę wam wszystkim udanego weekendu! <3

czwartek, 19 stycznia 2012

początek

Ciężko jest osiągnąć idealną perfekcję do której każda z nas - kobiet - dąży. Niestety w dzisiejszych czasach wyznacznikiem, a może lepiej - 'określnikiem' jest nasza budowa ciała i to jak się ubieramy. Na każdym kroku widzimy dziewczyny pełne kompleksów, często niepotrzebnych. Wiem jak to jest, ponieważ sama taka jestem. Odchodząc od jednego kompleksu, znajduję drugi. Od ponad dwóch lat jestem na etapie 'odchudzanie'. Z początku wszystko pięknie: cel - zostać modelką - osiągnięty. Ale jak to zwykle bywa, nie wszystko jest idealne. Tak było i tym razem. Świat mody wymaga, wciąga, krytykuje, podnosi ego tylko po to żeby za chwilę zrównać je z ziemią. Problemy z wagą miałam od zawsze, jednak to w modelingu, w którym zaczęłam czuć na sobie presję bycia chudą, przybrały na znaczeniu. Bulimia, anoreksja, jeden wielki kompleks, nieskończone 'od jutra się ogarniam i idę na dietę' oraz 'znowu zjebałam, jestem do dupy'. Tak to ja, i pomimo, że w moim życiu nie zaszła jakaś niezwykle znacząca zmiana to mam nadzieję (po raz n-ty) że od jutra będzie lepiej. Cel: zrzucić 9kg, które przybyło mi podczas wakacji (a właściwie kontraktu który dostałam w chińskiej agencji modelek) i pierwszych miesięcy po powrocie do Polski. Cel 2: po zrzuceniu 9kg zejść poniżej 50kg. Cel 3: wreszcie czuć się chuda, piękna i silna, by przetrwać to wszystko, co do tej pory mnie pokonywało.