Od ostatniego posta dużo się nie zmieniło, cały czas jem, przestałam już to nawet kontrolować bo wiem, że nie podołam. Dziś pół dnia spędzone praktycznie na kawie, kefirze i kilku marchewkach. Wieczorem przyjazd do domu i oczywiście jedzenie... Zaczęłam się zastanawiać czy aby przypadkiem nie wmawiam sobie że 'nie potrafie przestać'. Zamiast się zmobilizować, nie jeść bądź zapchać się jakimś owocem/warzywem/wodą wychodzę z założenia, że i tak do owego zmobilizowania nie zmuszę swojego organizmu. Po dzisiejszym obżarstwie czułam się tak źle, zarówno fizycznie i psychicznie, że miałam ochotę pobiec do apteki i kupić bisacodyl na przeczyszczenie. Nie zrobiłam jednak tego, prawdopodobnie z czystego lenistwa, wolałam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, wprowadzając się w jeszcze większą depresję. Postanowiłam wziąć kąpiel. Leżałam w wannie dobrą godzinę i myślałam. Od 3 tygodni jestem z M. w związku co cholernie podnosi mnie na duchu i wprowadza w dobry nastrój. W szkole idzie ok, nie licząc faktu, że matura się zbliża a ja dużo nie robię, ale wiem że w końcu usiądę do tych książek, zepne dupę i sie nauczę. Prawdopodobnie rzucę modeling, ale już się z tym pogodziłam. Wbrew pozorom dzięki M. jestem teraz szczęśliwa. Więc jeśli jestem szczęśliwa to czemu to robię? Czemu się obżeram? Leżąc w wannie, a teraz czytając wasze posty, w których piszecie, że dobrze wam idzie, postanawiam po raz n-ty wziąć się w garść. Nie wiem czy się uda, nie chce znowu robić sobie samej złudnych nadziei, ale na pewno chcę spróbować. Od jutra.
czasem żeby mieć większą mobilizacje trzeba najpierw 'upaść'
OdpowiedzUsuńnie myśl o tym że za wszelką cenę chcesz schudnąć, bo to bardziej demotywuje
uwierz w siebie, postaw sobie okreśnony cel, ilość dni i do dzieła, dasz radę
POWODZENIA :*
hej, nie poddawaj się tak łatwo. czasem trzeba mocno sięgnąć dna, żeby odbić się i wyskoczyć poza ramy i cele do których dążyłyśmy. wierzę, że Ci się uda!
OdpowiedzUsuń