środa, 22 lutego 2012

11

Od ostatniego posta dużo się nie zmieniło, cały czas jem, przestałam już to nawet kontrolować bo wiem, że nie podołam. Dziś pół dnia spędzone praktycznie na kawie, kefirze i kilku marchewkach. Wieczorem przyjazd do domu i oczywiście jedzenie... Zaczęłam się zastanawiać czy aby przypadkiem nie wmawiam sobie że 'nie potrafie przestać'. Zamiast się zmobilizować, nie jeść bądź zapchać się jakimś owocem/warzywem/wodą wychodzę z założenia, że i tak do owego zmobilizowania nie zmuszę swojego organizmu. Po dzisiejszym obżarstwie czułam się tak źle, zarówno fizycznie i psychicznie, że miałam ochotę pobiec do apteki i kupić bisacodyl na przeczyszczenie. Nie zrobiłam jednak tego, prawdopodobnie z czystego lenistwa, wolałam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, wprowadzając się w jeszcze większą depresję. Postanowiłam wziąć kąpiel. Leżałam w wannie dobrą godzinę i myślałam. Od 3 tygodni jestem z M. w związku co cholernie podnosi mnie na duchu i wprowadza w dobry nastrój. W szkole idzie ok, nie licząc faktu, że matura się zbliża a ja dużo nie robię, ale wiem że w końcu usiądę do tych książek, zepne dupę i sie nauczę. Prawdopodobnie rzucę modeling, ale już się z tym pogodziłam. Wbrew pozorom dzięki M. jestem teraz szczęśliwa. Więc jeśli jestem szczęśliwa to czemu to robię? Czemu się obżeram? Leżąc w wannie, a teraz czytając wasze posty, w których piszecie, że dobrze wam idzie, postanawiam po raz n-ty wziąć się w garść. Nie wiem czy się uda, nie chce znowu robić sobie samej złudnych nadziei, ale na pewno chcę spróbować. Od jutra.



2 komentarze:

  1. czasem żeby mieć większą mobilizacje trzeba najpierw 'upaść'
    nie myśl o tym że za wszelką cenę chcesz schudnąć, bo to bardziej demotywuje
    uwierz w siebie, postaw sobie okreśnony cel, ilość dni i do dzieła, dasz radę
    POWODZENIA :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, nie poddawaj się tak łatwo. czasem trzeba mocno sięgnąć dna, żeby odbić się i wyskoczyć poza ramy i cele do których dążyłyśmy. wierzę, że Ci się uda!

    OdpowiedzUsuń